Brute – Kim Fielding

Ocena: 5*

Wydawnictwo: Dreamspinner Press

Typ: pojedynczy tytuł

Długość: 270 stron

POV: 3 osoba

Pairing: gay

Gatunek:  Romans,  Fantasy, Dramat

Sceny erotyczne: średnio częste, niezbyt szczegółowe

Tematyka: odkrywanie siebie, samotność, niska samoocena, angst, hurt/comfort, niepełnosprawność/oszpecenie, uwięzienie, sny o śmierci, brzydki bohater

Kinks: seks oralny i analny, bareback, (ale głównie zawoalowane), dub-con

Brute żyje samotnie w małej wiosce w pobliżu stolicy swojego kraju. Jest wielki, brzydki i nie oczekuje wiele ani od innych, ani od życia. To ostatnie zmienia się jednak, gdy Brute rzuca się na ratunek synowi króla. Z wdzięczności, ten proponuje mu pracę na zamku.  Jego zadaniem jest opieka nad Grayem Leynhamem, ponoć czarownikiem skazanym za zdradę stanu. Wychudzony, brudny, ślepy i praktycznie niemy, Gray sam chyba nie pamięta, że wciąż jest człowiekiem. Płynnie potrafi wypowiedzieć tylko imię i okoliczności rychłej śmierci osób, o których śni. 

W murach zamku, Brute przekonuje się, że ludzie mogą być wobec niego życzliwi i docenić go jako osobę, a nie tylko silnego wyrobnika.  Jednocześnie, przyjaźń z Grayem zmusza go do podjęcia trudnych wyborów w imię tego, co jest słuszne.

Chyba sięgnęłam po książkę o facecie w typie Quasimodo, bo potrzebowałam odtrutki po powieściach, w których nawet kolesie obżerający się cały dzień chipsami przed telewizorem mieli wyrzeźbione klaty;p I nie żałuję, bo jest naprawdę ciekawa. Na pierwszy rzut oka, historia pokracznego giganta (nie dosłownie, ale rozmiarowo) o gołębim sercu wydaje się sztampowym pomysłem, ale nawet coś wielokrotnie wałkowanego można przedstawić ciekawie. Świat, w którym osadzona jest akcja to fantasy, magia w nim istnieje, nie jest jednak bardzo powszechna. Jest on realistyczny, ma swoją wiarygodną mitologię i obrzędy.

Jako syn złodzieja i dziwki (ponoć),  pokraczny Brute jest nikim do czasu aż narażając własne życie ratuje księcia. Przyznam, że bardzo szybko się do niego przywiązałam i smutno było mi czytać o tym, jak tak dobry i pracowity człowiek nisko się ceni. Nie było to dla niego powodem do dramatu, on swoją niższość wobec wszystkich innych osób traktuje jako coś zupełnie jasnego i oczywistego. To się zmienia w miarę jak dostrzega, że może być dla innych nie tylko przydatny, ale i ważny. Mało prawdopodobne, by Brute kiedykolwiek stał się super pewny siebie, ale widać jak w miarę upływu czasu nabiera wiary w swoje możliwości, staje się bardziej zdecydowany i nie boi się już mówić tego, co myśli. Momentami drażniła mnie jego skrajna skłonność do przedkładania innych nad siebie, ale jest to wpisane w jego charakter.

Greya poznajemy, gdy jest wrakiem człowieka. Od ponad dekady spędza dnie i noce w zimnym lochu, zakuty w kajdany, niedożywiany, ale pogodzony ze swoim losem. Brute jest pierwszą osobą, która okazuje mu współczucie, więc siłą rzeczy, otwiera się na niego i z czasem, zaprzyjaźniają się.  Nie jest to przy tym typowe friends to lovers (bo nie jest chyba spoilerem, że tych dwoje będzie parą), bo mamy tu bardzo specyficzną sytuację. Gray przechodzi przemianę podobnie jak Brute, powoli odzyskując swoją pierwotną osobowość. Jest to moim zdaniem świetnie pokazane, bez sztucznego przyspieszania, czy nienaturalnych skoków. To z jego przeszłością wiąże się większość tajemnic i twistów fabularnych. Romans bohaterów jest niespieszny i delikatny, ale nie przesłodzony. Uważam, że autorka bardzo realistycznie przedstawia to, jak odnajdują się te dwie odrzucone i niekochane osoby. Wcale zresztą nie sądzę, że zainteresowały się sobą, bo nie ma alternatywnychh kandydatów; jest między nimi zrozumienie, doświadczenia, których nie większość ludzi nie mogłaby zrozumieć.  Ich seks mnie bardzo pozytywnie nastrajał, choć chętniej niż dwuparagrafowe “streszczenia” przeczytałabym choć jedną pełną scenę miłosną, ale to już moja preferencja. Wiem, że nie wszyscy szukają w romansach erotyki. Mimo tego, że sceny są krótkie, czuje się zmysłowość i przywiązanie bohaterów, co jest wielkim plusem.

Na uwagę zasługują też postacie drugoplanowe, które zdają się osobami z krwi i kości, a nie NPCami. Każda ma swój charakter i słabości, nawet wiele osób pojawiających się epizodycznie opisanych jest w sposób dający czytelnikowi pojęcie o tym, jakie są. Książka napisana jest ładnym językiem, spójna, jednak miałam wrażenie, że niektóre sceny można by usunąć, bo niewiele wnosiły do fabuły, a w myślach Brute zbyt często wspominane były pewne wydarzenia. Rozumiem, że w prawdziwym życiu ludzie często coś mielą w głowie, ale jako czytelnik, uważam, że wykorzystywanie po kilka razy tych samych tematów w wewnętrznych narracjach bohatera jest zbyteczne.

Leave a comment